Wszystko ładnie, pięknie, ale... Niestety jest skaza na tym portrecie super-zaradnych Polek. Mianowicie, Polki wybierają sobie tragicznie skretyniałych partnerów. Na pewno każdy z was zna kobietę, która jest z facetem, który nie dorasta jej do pięt. Często zdarza mi się, że mijam na ulicy piękną Polkę w towarzystwie zapuszczonego - co tu szukać ładnych słów - dziada. Dziad ma brzuch, włosy-strąki, zarost nie kilkudniowy, a raczej kilkuletni, paznokietki w stanie kopalnianym. Ogólnie ubóstwo. Zawsze jednak łudzę się nadzieją, że może jest chociaż potwornie inteligentny. Bo jest też drugi przypadek tragedii wielu Polek - bycie z bucem. Jezusiczku, jakie to jest smutne, jak słyszę, gdy facet rozpoczyna swoje ohydne żarty lub anegdoty od słów "moja stara" i śmieje się rubasznym, okropnym śmiem (który brzmi mniej więcej tak "hłe, hłe, hłe"). Wtedy patrzę na "jego starą" i widzę kobietę dużo młodszą od niego, miłą panią, może nieco zakompleksioną, ale za to z potencjałem, jakiego on u siebie nigdy nie odkryje, bo go zwyczajnie nie ma. Wtedy też zadaję sobie zasadnicze pytanie: dlaczego?! Dlaczego, kobieto, jesteś z takim potworem w potwornej skórze? Przecież zasługujesz na kogoś sto tysięcy razy lepszego! Ano właśnie zasługujesz, ale jakoś nikt ci wcześniej o tym nie powiedział. Są rodziny w Polsce, w których gdy do dziewczyny ktoś smali cholewki, ona słyszy od familii "nie wybrzydzaj, bierz co jest". I w ten oto sposób, ona ląduje na ślubnym kobiercu "z tym co było". Kiedy powiedziałam o tym zjawisku mojej mamie, powiedziała, że te czasy chyba minęły, a dziś dziewczyny bardziej świadomie dokonują wyboru i nie ulegają presji rodziny. A figa! Jest tak samo! Do tego dochodzi ten mesjanizm Polek. Wiele z nich naprawdę wierzy, że zmieni faceta. Że po ślubie on przejdzie metamorfozę. Że będzie jeszcze tym księciem z bajki. Że rodzicielstwo, rodzina go odmieni. Że wyjdzie na prostą. Że się postara. A figa, po raz drugi.
Dorosłym ludziom trudno przychodzi zmiana. Potrzebują naprawdę solidnych bodźców, żeby wziąć się za siebie. Jeśli on jest jakiś dziwny, nie do końca ogarnięty, to wypowiedzenie "ślubuję Ci" w drewnianym kościele niczego nie zmieni. Bezpieczniej jest takiego dziwoląga puścić kantem na samym początku. Broń boże się zakochać! Polki, uciekajcie od zbirów, łapserdaków, leniwców skończonych. Należą wam się faceci z górnej półki. Uwierzcie w to!
Przyznam, że to nieznane mi zjawisko. Wśród znajomych mi par dysproporcje nie występują. Jeśli jednak miałaby obstawiać to postawiłabym na równowagę w tej kwestii - u jednych kobieta jest połową bardziej dbającą o siebie, u innych odwrotnie:)
OdpowiedzUsuńHmmm...Nie wiem, czy potępiać kobiety za poczucie mesjanizmu - jeśli ktoś taką ma misję w życiu, to czemu nie...Jeśli tylko kobieta nie narzeka i jej to odpowiada, to znaczy że może jest z tym szczęśliwa. Za to inne osoby, patrzące z zewnątrz, mogą nie być z tym szczęśliwe...Co innego, gdy partnerka narzeka i nic z tym nie robi - takie osoby jestem w stanie ocenić negatywnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZjawisko znam, ale nie ogranicza się ono wyłącznie do Polek. Co więcej - bywa, że działa w drugą stronę. Wśród płci obydwu i nacji przeróżnych widywałam pary, które pojęcia nie mam jakim cudem się dobrały. Połowa takiej pary była fantastyczna osobą, a druga... no pojęcia nie mam cóż takiego pociągającego mogła w sobie mieć...
OdpowiedzUsuńOczywiście przyczyn jest wiele i można je wyliczać i wyliczać (absolutnie nie ograniczałabym się do "zabawy w misjonarkę", to straszne zawężanie problemu IMHO), ale na pewno nie jest to kwestia chwilowego kaprysu, na który wystarczy hasło "nie zakochujcie się w kretynach". Miłość jest ślepa, a do tego bardzo głupia... A serce nie sługa...
Poza tym śmiem zauważyć, że na głupotę chyba nawet w większym stopniu 'lecą" mężczyźni. Zwłaszcza na takie niepozbierane sierotki, którymi muszą się zaopiekować, zapewnić bezpieczeństwo itp. To smutne... ;-(
Aha, nie chcę powiedzieć, że się z Tobą nie zgadzam. Po prostu - to jest bardzo złożony problem... Zwróciłaś na niego uwagę...
UsuńI bardzo trafna jest uwaga o tym, że bez sensu jest wiara w to, ze ktoś się zmieni. A zwłaszcza, że zmieni się po ślubie - dokładnie w to, co sobie żona wymarzyła...
Wiesz... serce nie sługa ;D a tak poważnie... myślę, że strach przed nowym często powoduje, że zostaje się w miejscu... jakimkolwiek miejscu... z kimkolwiek...
OdpowiedzUsuńA może przeciwieństwa się przyciągają? Każdy chce najlepszego, ale często łatwiej się wybrać gorszy model. Kwestia, czy będzie się szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńfantastyczna tematyka bloga, gratuluje i pozdrawiam, życzę sukcesów, Ella
OdpowiedzUsuńMiłość jest ślepa...
OdpowiedzUsuń