sobota, 17 stycznia 2015

Jestem spokrewniona z Monicą Geller, a Wy z kim?

Moja przyjaciółka Kejt uważa, że jestem spokrewniona z Monicą Geller z Przyjaciół. Tak, też mam totalną ambę na punkcie porządku. Przy minusowych temperaturach zakładam czapkę, nauszniki i lecę myć okna. Jak słyszę słowo planowanie, to wpadam w dziką radość. Moje wypunktowane na kartkach życie często powoduje lawiny śmiechu wśród bliskich i znajomych.

Czasami zdaję sobie sprawę, że mój bzik jest irytujący i wkurzający. Zwłaszcza, kiedy na wakacjach dowodzę (ja naprawdę dowodzę, jak generał w wojsku) znajomymi i rozdaję wydrukowany wcześniej plan wycieczki. Albo gdy układam znajomym ich książki, płyty, a nawet koszulki w idealną kostkę (jedynie na ich wyraźną prośbę! Lub na moje wyraźne prośby błagalne). Ale wiem też, że podobnie jak mieszkanie Moniki Geller, tak i moje chętnie odwiedzają dość nietuzinkowe postaci. Choć może nie jest to paleontolog, aktor znany z popularnej opery mydlanej, czy masażystka, to są to ludzie, którzy akceptują mnie z całym bagażem moich dziwactw.

I vice versa, jak mawia mój przełożony, czasami chyba nie do końca rozumiejąc te słowa. Bo ja też kocham dziwactwa moich ziomków. I lubię ich za to, że naprawiają stare rowery, za to, że zbierają planszówki, za to, że robią zdjęcia wysłużonym zenitem, że piszą listy do zagranicznych gwiazd pop, że słuchają niezrozumiałej dla mnie kompletnie niemieckiej muzyki rozrywkowej, czy co sobotę wypiekają jakieś pięćdziesiąt muffin.

I kiedy tak sobie pomyślę, jak wszyscy jesteśmy dziwni, pokręceni i nienormalni to jakoś mi bardzo wesoło i radośnie na sercu. Fajnie, że świat jest taki kolorowy.