wtorek, 26 listopada 2013

Życie. Przewodnik, ale czy praktyczny?

Życie. Przewodnik praktyczny - obowiązkowa lektura każdego wrażliwego i mądrego Polaka.

Na zbiór wywiadów Dariusza Zaborka trafiłam przez przypadek. To był bardzo szczęśliwy przypadek. Książkę połknęłam w jedno popołudnie i tylko ze smutkiem stwierdziłam, że to już koniec. Szesnaście - tyle dokładnie zamieszczonych jest tam rozmów z wyjątkowymi osobami. Zdecydowanie za mało, zdecydowanie zbyt krótkie, bo chciałoby się czytać dalej i dalej.
Michalina Wisłocka, Władysław Bartoszewski, Katarzyna Lengren, Magdalena Środa, Franciszek Pieczka i Maria Fołtyn - to moi faworyci. Ich wywiady to źródło trafnych spostrzeżeń na temat życia, miłości, szczęścia, pracy, seksu. To kopalnia ciekawych anegdot i cytatów, które odkładają się na sercu czytelnika. Jestem pewna, że zajrzę do tych tekstów jeszcze wiele razy. Bo warto. 
Sama jestem dziennikarką i wiem, że wywiad jest jedną z najtrudniejszych form. Łatwo go spalić. Zepsuć kiepskim pytaniem. Zaborek takich błędów nie popełnia. To zdecydowanie dobry dziennikarz. Widać, że znakomicie zna swoich rozmówców, interesuje go to, co mają mu do powiedzenia. Nie podlizuje się. Nie gra mądrzejszego. Po prostu słucha i zadaje pytania. Do każdej rozmowy jest znakomicie przygotowany. Niby niewiele, a jednak bardzo dużo. Człowiek czuje, jakby siedział obok i słuchał tego wywiadu na żywo. Nie są to wywiady, które można potraktować jak biograficzne opisy tych osób. Po każdej lekturze szukałam szczegółowych informacji o tych ludziach, bo zwyczajnie chciałam poznać je bliżej.
Każda postać, z którą rozmawiał Zaborek może pochwalić się niesamowitym życiorysem. Być może dlatego te rozmowy tak lekko się czyta. 
Po prostu polecam! 



niedziela, 24 listopada 2013

Tak to bywa z tymi poniedziałkami...


Na koniec dnia

A Wy, czym jesteście?


Pięć rzeczy, których faceci nie lubią w kobietach

Jest pięć rzeczy, które niesamowicie denerwują mężyczn, a których kobiety czesto nie potrafią sobie odpuścić.
Jeśli chcesz zerwać z facetem, powinnaś to przeczytać, a potem wprowadzić te zasady w życie. 
Jesli Twój facet patrzy na Ciebie ostatnio, jak na włos w zupie, powinnaś to przeczytać. Być może popełniasz, któryś z tych błędów.  

fot.smh.com.au

1. Za dużo gadamy
Kobiety potrafią zwyczajnie trajkotać. Mówimy bez opamiętania. I to często bez sensu. Słowotok może wkurzać. Kiedy czujemy, że nie panujemy nad tym, co wyczynia nasz język, weźmy kilka głębokich oddechów i zacznijmy się całować z facetem, zamiast rozmawiać. Kiedy czujemy, że potrzebujemy rozmowy i chcemy się wygadać, także zabierzmy się do tego profesjonalnie. 

Zacznijmy:
- Wiesz, Facecie (tu wypada wymienić imię partnera), wiem, że nie lubisz, gdy dużo mówię, ale dzisiaj potrzebuję pogadać. A Ty jesteś dla mnie ważny i chcę podzielić się tym z tobą (facet w tym momencie staje się super bohaterem, dzięki temu będziecie mogli rozmawiać całą noc). Możemy porozmawiać? (potwierdzenie jest bardzo ważne - później nie będzie mógł narzekać, że nie chciał rozmawiać)

Kiedy zaczniesz już wylewać z siebie żale, bądź konkretna. Nie abstrahuj na każdy temat. Nie omawiaj wszystkiego ze szczegółami. Na detalach - w stylu: "ona miała na sobie ten malinowy żakiet z podszewką podobną do podszewki w moich butach, które rok temu zgubiłam na wycieczce do Karpacza..." - skupisz się podczas rozmowy z przyjaciółką. Facet tego nie ogarnie, nawet jeśli będzie się starał. 
Mów pełnymi zdaniami. Skup się na tej rozmowie i wymagaj, żeby on też się skupił. Fajnie, jak utrzymacie kontakt wzrokowy. To przyspieszy rozwiązanie sprawy i wszyscy będą zadowoleni. 
Rozwlekanie poważnych spraw codziennie trochę uśmierca relacje. Czasami trzeba pogadać o głupotach, podroczyć się. A czasami trzeba POMILCZEĆ. 

2. Śmiejemy się z pasji naszych facetów. 
Nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopóki nie zwrócił mi na ten problem uwagi mój wspaniały kumpel. Wyżalił mi się, że jego dziewczyna wiecznie śmieje się z jego pasji naprawiania starego sprzętu grającego. Ok, ma prawo jej to nie interesować, ale zdecydowanie nie ma prawa się z tego nabijać. To psuje związkowe więzi. 
Moi rodzice, którzy są dla mnie przykładem idealnej pary - z naprawdę długim stażem - odkąd pamiętam dzielą się swoimi pasjami i zainteresowaniami. To nie tak, że interesuje ich to samo. Absolutnie nie. Widzę jednak, że kochają się tak bardzo, że potrafią pójść na kompromis. Mój ojciec kocha fotografować, a moja mama kocha wycieczki. Jeżdżą więc razem na fotograficzne wojaże i każdy ma coś dla siebie. Chodzi przecież o to, żeby spędzać czas razem w miłej atmosferze. 
Nie panikujmy też - posiadanie wspólnych pasji nie jest konieczne do tego, żeby być idealnym związkiem. Posiadanie pasji - takich samych lub różnych - jest pewnikiem, że nasz związek nie będzie nudny. 

3. Obrażamy się. 
Nie wierzę, że są kobiety, które nigdy się nie obraziły. Każdej z nas czasami się to zdarza. Przyznam się, że choć też to robię, to uważam to za naprawdę głupie i infantylne. Już lepiej wykrzyczeć, co nam siedzi na wątrobie niż rzucać fochem i udawać naburmuszoną księżniczkę. 
Kiedy się obrażamy i mówimy tym naszym lodowatym tonem "nic się nie stało", facet naprawdę nie wie co jest grane. Tym samym nie może nas przeprosić, nie może naprawić swojego błędu. Nic nie może. Ewentualnie może patrzeć na naszą obrażoną buzię. A czas ucieka. Nie warto go marnować na fochy!

4. Wyolbrzymiamy. 
Zdarza mi się powiedzieć do mojego faceta "prawie rozjechałeś tego rowerzystę", kiedy jedziemy razem samochodem. On wtedy podnosi wzrok ku niebu i choć jest niewierzący, to mogę przysiąc, że modli się o mądrzejszą kobietę. Kobiety są skłonne do przesady niemal we wszystkim co robią. 

- nikt mnie nie lubi w pracy (bo pani Krysia z kadr się do nas nie uśmiechnęła rano na przerwie śniadaniowej)
- nie potrafię gotować! (bo murzynek się za bardzo zmurzynkował, czyli zwyczajnie spalił)
- Ty już mnie nie kochasz (bo facet ogląda telewizję, zamiast słuchać o tym, że mamy rozstępy)
- czyli uważasz, że jestem gruba?! (bo powiedział, że ładnie wyglądamy w sukience o rozmiar większej niż miesiąc temu)

Przykładów można mnożyć sporo. Ale po co? Wyluzujmy i nie doszukujmy się katastrof, tragedii i dramatów, tam gdzie naprawdę ich nie ma. 

5. Za często mówimy o sobie.
Nie zdajemy sobie sprawy, ale ciągle mówimy o sobie. Wynika to z różnych czynników. Czujemy się niedocenione, mamy kompleksy, szukamy potwierdzenia, że jesteśmy wspaniałe. Fajnie jest czasami usłyszeć coś miłego, ale nie róbmy w tym celu z siebie pośmiewiska. Jak facet będzie chciał nas uraczyć komplementem, zrobi to. Żebrząca postawa kobiet bardzo irytuje facetów. Kiedy są zirytowani, jak mają nas chwalić? Pamiętajmy zatem, że jesteśmy cudowne. Kiedy same będziemy o tym przekonane, faceci będą patrzeć na nas jak na błyszczące gwiazdy na niebie. 
Mówienie o sobie - wyłącznie o sobie - jest słabe. Nie róbmy tego. 

Powodów, dla których faceci mają nas czasem dość jest zdecydowanie więcej. Te wybłagałam wśród kilku moich znajomych. Dziękuję im za tę tajemną wiedzę. 
Kobietom natomiast radzę wziąć się za siebie. Ja już rozpoczęłam trening nad sobą.     

piątek, 22 listopada 2013

Facet typu Upiór z Przeszłości

Większość z nas - kobiet - ma w swoim życiu takiego faceta w stylu Upiór z Przeszłości. To jest facet, którego kilka lat temu kochałyśmy nader życie. Byłyśmy pewne, że to on jest ucieleśnieniem naszych marzeń. Znałyśmy na pamięć mapę jego linii papilarnych. Nasze serce drgało wesoło, kiedy dostrzegałyśmy jego sylwetkę na horyzoncie. Znałyśmy każdy szczegół z jego życia - wiedziałyśmy, że jest uczulony na proszek Omo, że nie lubi zielonego groszku, że najczęściej pije piwo z butelki, że lubi Real Madryt, a czerwoną bluzę, w której mu tak do twarzy, dostał od matki na osiemnaste urodziny.
Niestety, większość z nas pamięta też, że facet w stylu Upiór z Przeszłości nigdy, ale to nigdy w życiu nas tak naprawdę nie kochał. To Upiór z Przeszłości złamał po raz pierwszy nasze serce, a potem na naszych oczach konsumował to serce z inną niewiastą. A potem - kiedy nasze serce w męczarniach odrastało - on milczał. Mijały tygodnie, miesiące, lata, a on milczał jak zaklęty.
My w tym czasie układałyśmy sobie życie. Stawałyśmy się mądrzejsze, piękniejsze, bardziej zaradne. W końcu odkryłyśmy też, że świat się nie kończy na jednym facecie. A na pewno nie kończy się na facecie w typie Upiór z Przeszłości. Wtedy poznajemy nową miłość. Jest świetnie. Wstajemy na równe nogi. Świat się zaczyna zielenić. Jest naprawdę dobrze.
I wówczas Upiór z Przeszłości wraca. Ma podkulony ogon. Smutną, poważną minę. Twierdzi, że nie przestał kochać, bo przecież bardzo kochał. Chce naprawić swój błąd. Świdruje nas oczami i zaklina się: tylko Ciebie kochałem! Mówi, że jesteśmy najpiękniejsze, najmądrzejsze, najcudowniejsze, po prostu NAJ.
Na nas spadają wtedy te wszystkie ciężkie walizki, w których spakowaną miałyśmy całą przeszłość. I pojawia się wtedy to nieszczęsne pytanie: a może? A może on nie był taki zły? A może stara miłość naprawdę nie rdzewiej? A może wchodzi się jednak dwa razy do tej samej rzeki? A może nigdy nie przestałam go kochać? 
I wtedy szybko powinna przyjść też prawidłowa odpowiedź: NIE! Rozczulanie się nad sobą i nad przyszłością to bzdura. Myślenie o tym, że On jest nam pisany, to tylko część naszej romantycznej natury. Każdy podświadomie pragnie, żeby jego życie choć odrobinę przypominało życie bohaterów opery mydlanej. Ale życie to nie opera mydlana (życie jest o wiele ciekawsze).
Jeśli Upiór z Przeszłości nas zranił, trzeba kopnąć go w tyłek. Pokazać mu język lub figę z makiem. Należy dać mu do zrozumienia, że przeszłość jest przeszłością i nigdy nie będzie teraźniejszością. Życie z Upiorem ma kilka kart w pamiętnikach, zostało odnotowane w przeszłości. I tyle. Wrócenie do Upiora z Przeszłości jest zrobieniem tak naprawdę kroku w tył. A być może nawet kilku kilometrów.

piątek, 15 listopada 2013

Urodzinowa diagnoza Holi na temat dojrzałości

Nie oszukujmy się. Posty, w których piszemy o swoich urodzinach służą temu, żeby choć jeden internetowy przechodzień napisał "sto lat". Ja też liczę na małe "sto lat, Holi", ale nie tylko dlatego pisze tego posta. Piszę, bo chcę powiedzieć, że te urodziny są dla mnie ważnymi urodzinami. Nie, nie są okrągłymi urodzinami. Nie, nie obchodzę ich na innym kontynencie. I nie, nie wyskoczy z tortu latynoski striptizer.
Te urodziny uświadamiają mi, że dojrzewam. Złośliwy by powiedział "starzejesz się, babo". Starzeję się, wiadomo. Ale przede wszystkim zaczynam inaczej myśleć.

Dziś prawie popłakałam się ze szczęścia, kiedy dostałam komplet talerzy od kolegów z pracy. Nagle się okazuje, że decyzja o kupieniu mieszkania była poważnym krokiem w przyszłość, ale też strasznie pozytywną sprawą. Choć cały czas trochę mnie to przeraża (kredyt! aaaa!), to już czuję, że ta samodzielność będzie wspaniałą przygodą.

Do myślenia inaczej o życiu zmusiła mnie także wiadomość, że jestem chora (nie umieram, wszystko jest w porządku). Ta wiadomość poustawiała mi w głowie wszystkie sprawy błyskawicznie i szybko zrobiła bilans ostatnich dwudziestu kilku lat. Bilans wyszedł całkiem dobrze, ale uświadomił też, że jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia.

Mam też inne "dojrzałe spostrzeżenie". W te urodziny nie jestem samotna. I powiem Wam szczerze, że tak naprawdę nigdy samotna nie byłam. Oni - moi cudowni znajomi, przyjaciele i bliscy - zawsze krążą wokół mnie. Oni mi wybaczają różne grzechy, pamiętają, że uwielbiam brokuły i są wtedy, gdy rzuci mnie facet, gdy sytuacja w pracy mnie przerasta lub gdy po prostu rzeczywistość składa się wyłącznie z odcieni szarości.

Dojrzałość to doszukiwanie się pozytywów tam, gdzie nikt ich nie widzi. To chodzenie po ulicy z uśmiechem, nawet gdy leje deszcz i zawiewa zimny wiatr, a ludzie patrzą na Ciebie, jak na wariata. Dojrzałość to pogoda ducha.

No i przede wszystkim dojrzałość to umiejętność powiedzenia sobie "chcę tego", a następnie robienie wszystkiego, żeby TO osiągnąć.

Życzę Wam i sobie, żebyśmy byli dojrzali, weseli i bardzo odważni. Wtedy wyrywane kartki z kalendarza nie powinny nas tak przerażać.



wtorek, 5 listopada 2013

Miłości się nie znajduje!

Patrzymy na miłość, jak na zadanie do wykonania.
- Jak nie znajdę sobie faceta do trzydziestki, to nie wiem, co ze mną będzie – mówi moja koleżanka.
- Pokryjesz się łuskami, a na czole wyrośnie ci róg? - drwię. Zaraz jednak żałuję tych słów, bo ona śmiertelnie poważnym wzrokiem patrzy na mnie, jakby chciała mnie zabić.
Dziewczyny (z moich obserwacji wynika, że kobiety częściej szaleją z tego powodu) traktują znalezienie miłości na równi ze spełnieniem zawodowym, skończeniem studiów, zdaniem egzaminu na prawo jazdy, znalezieniem pracy, zrobieniem kariery, wyprowadzeniem się od rodziców. Jest to jeden z wielu punktów do odhaczenia na liście. 
- Podobno miłość swojego życia znajduje się na studiach – dramatyzują dziewczyny. Faceci powiedzieliby raczej, że podczas studiów przepija i przesypia się życie (och, dlaczego brakuje nam ich luzu i spontaniczności?!). My takie przesądy, mity i stereotypy traktujemy śmiertelnie poważnie. Nadal sporo z nas uważa, że bycie singlem to porażka. Czy jednak większą porażką nie jest bycie z kimś na siłę (bo się go właśnie znalazło)?

W ogóle stwierdzenie „znalezienie miłości” dość mocno mnie irytuje (choć używam). Miłość to nie pięć złotych na ulicy, które ktoś zgubił. Miłość to nie kulawy kundel, który nie ma domu. Miłość to nie zostawione w tramwaju rękawiczki skórzane, które zgubiła jakaś elegancka starsza pani.
Miłość sama się zjawia w naszym życiu. Najczęściej w najmniej oczekiwanym momencie. Czasami kompletnie bez zaproszenia. Wchodzi. Siada wygodnie na kanapie i czuje się, jak u siebie w domu. Nic na nią wtedy nie poradzimy.
Choć to zabrzmi strasznie: trzeba cierpliwie czekać. 

niedziela, 3 listopada 2013

Moje przytakiwanie


Przyjęłam nową taktykę. Przytakuję Facetowi na każdym kroku, a wtedy w jego mózgu zachodzi dziwny proces. Jest tak mocno zaskoczony, że ja nie protestuję, nie krytykuję i nie zaprzeczam, że niemal od razu wycofuje się ze swojej decyzji, pyta mnie o zdanie i żąda, żeby było tak, jak ja myślę. Serio! Nie wierzę, jak mogłam nie wpaść na to wcześniej. Zmarnowałam wiele lat w kontaktach z mężczyznami. 


Na czym dokładnie polega moja taktyka? Przykładami mogę sypać, jak iluzjonista kartami z rękawa. 

Przykład 1:

Holigoli: Potrzebujesz nowej kurtki na zimę. 
Facet: Nie potrzebuję, ta jest super. 
Holigoli: Ok, ta jest super. 
Facet: O co znowu chodzi?
Holigoli: O nic, ta kurtka jest super. 
Facet: Ok, kupię nową. 

Przykład 2:

Facet: Chyba pojadę do Moskwy. 
Holigoli: Ok, jedź. 
Facet: W sumie to nie pojadę, poczekam, aż będziesz miała urlop. 

Przykład 3:

Holigoli: Posprzątaj to. 
Facet: Nie teraz. 
Holigoli: Dobrze, ja to posprzatam - teraz. 
Facet: Ok, już sprzątam. 

Przykład 4:

Facet: Dzisiaj chyba się upiję. 
Holigoli: Dobrze, upij się do woli. 
Facet: Nie próbuj mnie szantażować. 
Holigoli: Ani mi się śni Cię szantażować. 
Facet: Przestań się tak zachowywać! Dobrze, nie upiję się!!! Zadowolona?! 


I tak postępuję nieustannie. Nie jestem w tym specjalnie wyrachowana. Nie bazuję na wyszukanej mimice (żadna nadąsana buzia, ani te sprawy). Nie jestem złośliwa. Nie mówię z przekąsem. Staram się być miła i naturalna. I to chyba najbardziej sprawia, że on wpada w panikę i boi się, bo zwyczajnie nie wie, co to tak naprawdę oznacza. Chyba wcześniej byłam straszną zołzą.