poniedziałek, 30 września 2013

Holi Goli dorobiła się fejsa!



Są różne rodzaje zaszczytu. Dla mnie zaszczytem jest zaprosić Was na mojego facebooka. Kto chciałby mieć mnie na co dzień w dawkach dość potężnych, to zapraszam. Będzie wesoło! Będzie zabawnie! Wystarczy kliknąć tutaj https://www.facebook.com/holi.goli.blogspot i polubić!

Pozdrowienia,
Holi Goli

Są ludzie, którzy nie potrzebują miłości

Są ludzie, którzy nie potrzebują miłości. Nie mówię o sobie. Lubię być zakochana i lubię, jak ktoś się we mnie zakochuje. Rozumiem jednak, że obok mnie mogą istnieć osoby, które takiej potrzeby nie mają. To ich święte prawo.

Coco Chanel mawiała, że praca jest dla niej najważniejsza i zwyczajnie nie ma czasu na miłość. Sporo jednak romansowała, a miejsce w swoim sercu aż na dziewięć lat przygotowała dla Arthura Capela. Jej biografowie sugerują, że własnie on był jej wielką, życiową miłością. Choć potem na jej drodze pojawiło się jeszcze sporo mężczyzn - między innymi: Igor Strawiński (rosyjski kompozytor), Pierre Wertheimer (jeden z właścicieli firmy kosmetycznej Les Parfumeries Bourjois), Luchino Visconti (reżyser z Włoch), Salvador Dali (hiszpański surrealista), czy Pablo Picasso. Jak widać Chanel zawsze otaczała się wpływowymi mężczyznami. Choć w jej życiu pełno było romansów, flirtów, pełnych kontrowersji namiętności, nigdy jednak nie stanęła na ślubnym kobiercu, a jej relacje miały najczęściej mocno przelotny charakter. Nie dowiemy się, czy naprawdę słynna kreatorka mody nie potrzebowała miłości. Nie jesteśmy też w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy w przyrodzie znaleźć można ludzi, którym miłość do szczęścia nie jest potrzebna. Możemy jednak założyć, że miłość jest jak czekolada. I jednak zdarzają się "przypadki", którym czekolada nie smakuje. 

piątek, 27 września 2013

Utajeni przyjaciele

Kiedyś wydawało mi się, że przyjaciel to ktoś podobny do mnie. Najlepiej tej samej płci, co ja. W podobnym wieku. O podobnych zainteresowaniach. Dziś wiem, że to zupełnie nie tak. Ostatnio odkryłam kilku moich utajonych przyjaciół. Utajonych, bo byli obok mnie cały czas, a ja nie zdawałam sobie sprawy z ich obecności.

Moi utajeni przyjaciele:
1.) mama - wspominając mój trudny okres dojrzewania, to cud, że w ogóle się lubimy. Że mama mnie lubi. Jest kobietą cudowną i niezwykłą. Ufam jej. Jest pierwszą osobą, do której dzwonię, gdy mam problem, gdy odnoszę sukces, gdy po prostu chcę z kimś porozmawiać. 
2.) tata - mamy wiele cech wspólnych (upór, złośliwość, spryt i zaradność), to zobowiązywało do zaprzyjaźnienia się. 
3.) koleżanki z pracy - wydawać by się mogło, że jak z kimś spędza się po osiem, a nawet dziesięć godzin dziennie, to ma się go serdecznie dość. A jednak nie! Bo czasami osiem godzin to za mało i trzeba się jeszcze spotkać po pracy! 
4.) brat - to kolejna osoba z rodziny, ale też przyjaciel. Świetny przyjaciel, choć jest nim od niedawna, bo przecież kiedyś był bardziej wrogiem, workiem treningowym. 
5.) facet - musi być przyjacielem, bo wtedy związek ma sens.

Lista utajonych przyjaciół nie jest długa, ale przecież nie liczy się ilość, tylko jakość. W tym przypadku jakoś jest szczególnie ważna. 


poniedziałek, 23 września 2013

Kobieta rozliczana z macierzyństwa

Ocena z macierzyństwa
Czegokolwiek nie zrobisz, jak bardzo się w życiu nie natrudzisz, czegokolwiek nie dokonasz, na końcu życia i tak zapytają Cię, czy czujesz się spełniona, jako matka. Jesli masz dziecko będziesz musiała tłumaczyć się z tego, jaką matką jesteś. Za bardzo konserwatywną? Za bardzo liberalną? Za bardzo pochłoniętą pracą? Za bardzo skupioną na rodzinie? Nadopiekuńczą? Zbyt wyluzowaną? Zaniedbaną? Źle gotującą? Spokojnie, na pewno coś się na Ciebie znajdzie.
Jesli nie masz dziecka - i co gorsze - nie chcesz go mieć, też będziesz rozliczana ze swojej kontrowersyjnej decyzji. Dociekliwi zapytają Cię, dlaczego nie chcesz mieć dziecka? Czy na prawdę nie czujesz instynktu macierzyńskiego? Czy Ty czasem nie jesteś zbyt egocentryczna i skupiona na sobie? Dlaczego nie chcesz dać sobie szczęścia w postaci dziecka?

Kiedy będzie dzidziuś?
Znajomi, których długo nie widziałam pytają mnie, czy jestem z kimś. Kiedy odpowiadam twierdząco, pytają, czy mam już pociechę. Jeśli odpowiadam, że nie mam jeszcze dziecka, z automatu wyrzucają z siebie pytanie "to kiedy będziesz je mieć?!". Wtedy też zaczynają pojawiać się kierowaną pod moim adresem teksty, że właśnie jestem w najlepszym wieku na wyhodowanie sobie dziecka. Czasami ktoś napomknie coś o zegarze biologicznym.

Chcesz być kobietą? Bądź matką!
Kiedy rozmowa posuwa się dalej, a ja przyznaję, że nie planuję mieć dziecka. Że ja nie chcę mieć dziecka, zaczyna się horror. Są tacy, którzy z tego powodu potrafią mnie skreślić z listy znajomych. Mój brak zapotrzebowania na potomstwo jest traktowany, jako wyrzeczenie się kobiecości. - Nie chcesz mieć dziecka? Na prawdę jesteś tak bardzo skoncentrowana na sobie? Boisz się odpowiedzialności? - pytają, a ja uśmiecham się tajemniczo i milczę. Bo nie mam zamiaru się tłumaczyć.

Moja mama i jej wzorce
Kocham matki, bo znam jedną z najlepszych mam na świecie - jest nią moja matka. Jest najlepszą mamą na świecie, choć wiem, że powiedzieć tak o swojej rodzicielce może większość ludzi na świecie (ale moja naprawdę jest najlepsza). Moja mama pokazywała mi, że macierzyństwo jest wspaniałą przygodą - czasami ekstremalną, ale w gruncie rzeczy przyjemną i zabawną. Mimo tych dobrych wzorców, nie ciągnie mnie do bycia matką.

Nie oceniajmy
Marzy mi się, aby Polki nie były oceniane w życiu przez pryzmat tego, czy są matkami i jakimi matkami są. Patrzmy na nie, jak na kobiety. Szczęśliwe, zdrowe, radosne, zapracowane i spełnione - spełnione z różnych powodów. Z powodu posiadania potomstwa, z powodu świetnej pracy, z powodu pasji.



sobota, 14 września 2013

Pięć rzeczy, które trzeba zrobić po rozstaniu

W nocy obudził mnie telefon. Zerwałam sie na równe nogi, zrzucając z kołdry dwa bardzo zdenerwowane tym faktem koty. Dzwoniła moja koleżanka, żeby poinformować mnie, że facet ją zostawił. Zrywania, rozstania, nieudane związki, powroty i wszelkie inne miłosne zawirowania to ostatnio moja specjalność. Przynajmniej tak uważa spora grupa moich znajomych. Moja koleżanka w swoim desperackim szlochu o trzeciej nad ranem zapytała mnie "i co ja mam teraz zrobić?". Nie wiedziałam, co mam jej mądrego odpowiedzieć, więc próbowałam wybrnąć tekstem, który brzmiałby, jak życiowa mądrość, wymamrotałam więc "po prostu żyj" (moje komórki mózgowe naprawdę jeszcze spały). Rano postarałam się jednak bardziej i wysłałam jej maila z listą pięciu rzeczy, które trzeba zrobić tuż po rozstaniu. 

Pięć rzeczy, które trzeba zrobić po rozstaniu:

1. Skasuj wszystkie smsy od niego. A do pudełka spakuj pamiątki po nim i rzeczy, które mogłyby Ci go przypominać. Nie przejmuj się tym, że mieszkanie stanie się nieco bardziej opustoszałe. Po pewnym czasie, gdy wygasną w Tobie te złe emocje, złość i gorycz być może wrócisz do tych rzeczy. Póki co, nie warto się tym zadręczać. 

2. Zaplanuj sobie czas! Nie pozwól sobie na leżenie i patrzenie w ścianę! Żarty się skończyły. Potraktuj koniec związku, jako nowy etap w życiu. Zacznij się uczyć hiszpańskiego, ćwicz jogę, biegaj, tańcz do muzyki z youtube, weź psa ze schroniska, przypomnij o sobie znajomym z podstawówki. Żyj! Marz! I nie patrz wstecz!

3. Zmień coś w sobie! Inaczej się uczesz, kup sobie krwistoczerwoną szminkę, zacznij chodzić na obcasach. Zrób coś takiego ze sobą, żeby Twój eks na chwilę złapał stan refleksyjny, gdy przyjdzie mu Cię spotkać. Niech zatrzyma się i powie "czy mi się wydaje, że się zmieniłaś?". 

4. Zrób sobie prezent! Niech to będzie sweterek, spódniczka, koraliki, kolczyki, nowy lakier do paznokci, płaszcz, wymarzone szpilki. Cokolwiek, ale daj sobie sama prezent. Jeśli nie będziesz dobra dla siebie, nie będziesz dobra dla nikogo. 

5. Nie rozczulaj się nad sobą zbytnio. Koniec związku to nie koniec świata. Prawdopodobnie następna relacja będzie lepsza. Jesteś świetną kobietą, znajdziesz świetnego faceta. Głowa do góry! 

I pamiętaj, żeby o właśnie skończonym związku nie myśleć tylko w czarnych barwach. Ok, może końcówka była zła, ale na pewno mieliście też dobre chwile. Za Tobą kolejny etap życia, ciesz się z niego, będziesz miała co wspominać na starość. Życie jest po to, żeby od czasu do czasu mieć złamane serce. 

 

piątek, 6 września 2013

Nie jestem utrzymanką, oj nie!

Zdecydowanie nie jestem utrzymanką. Nigdy nie byłam i choć nie lubię z całą pewnością mówić o przyszłości, to w tym przypadku jestem pewna - nigdy utrzymanką nie będę. Używając słowa utrzymanka mam na myśli kobiety, które żyją z tego, że są czyimś dziewczynami, narzeczonymi, żonami, kochankami. Wydaje Wam się, że takich kobiet jest niewiele, że słyszy się o nich jedynie w telewizji. Nic bardziej mylnego. Jest ich mnóstwo. Znam sporo kobiet, które regularnie zadają pytanie swemu lubemu "kupisz mi to?". Zachodzę w głowę, dlaczego tak robią i jak się z tym czują. Mówiąc całkiem poważnie, ja czułabym się wstrętnie. On nie jest maszynką do zarabiania pieniędzy. A my - kobiety - nie jesteśmy robotami do ich trwonienia. Bycie zależną od faceta finansowo sprawia, że większość wpada w pułapkę i jest zależna w każdej kwestii. Piszę o tym nie dlatego, że lubię wyzłośliwiać, a dlatego, że obecnie jestem świadkiem bardzo smutnej historii, w której główną rolę gra utrzymanka.
Utrzymanka poznała swojego faceta jakieś pięć lat temu. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia, bo był piękny, mądry i bogaty. Szybko postanowili przypieczętować swoją miłość sakramentalnym tak. Ślub był wytworny. Bardzo wytworny. Potem pojechali w podróż poślubną do Wenecji. Wrócili z dobą nowiną. Dziecko. Kiedy utrzymanka była w ciąży on ją rozpieszczał. Zresztą on ją zawsze rozpieszczał. Kupili piękny, duży dom na przedmieściach. Dziecko przyszło na świat. Było piękne i mądre. I bogate. A potem zaczęło się psuć. Bo dziecko płakało i miało alergię na wszystko. Ona siedziała całe dnie w domu. W swoim szarym dresie. On jeździł do pracy. Coraz dłużej w niej przebywał. W końcu ona natknęła się na jego smsy do jakiejś Bożeny. Kochał tamtą Bożenę i teraz ją chciał rozpieszczać. Utrzymanka wpadła w panikę. On chce się rozwieść i płacić alimenty na dziecko. Jej każe iść do pracy. Ona pracować nie chce, nie umie. Nigdy przecież nie pracowała. Mieszka nadal u niego. I patrzy, jak on wychodzi z Bożeną.  
Moja znajoma nie spodziewała się, że skończy w szarym dresie z odrostami na głowie. Była pewna, że bajkowe życie trwać będzie do końca życia. Nie udało się, a ona nie tylko nie miała planu "b", ale też nie umiała go stworzyć i zrealizować.
Kobieto, jeśli nie masz pieniędzy, to nie masz prawa ich wydawać. Idź do pracy, jeśli dotąd tego nie robiłaś i czekałaś aż on w zębach przyniesie ci gotówkę. Pracuj więcej, jeśli nie wystarcza ci pieniędzy na ukochane kosmetyki i sukienki. Szanuj się!
Facecie, nie daj sobie wmówić, że Twoja rola w związku ogranicza się do zapewnienia bytu materialnego wybrance.