wtorek, 30 grudnia 2014

Facet i kiciusie, czyli jesteśmy na swoim

Wracam po dłuższej przerwie, która była mi potrzebna, jak jeszcze nigdy. 

Mieszkamy teraz z Facetem na Swoim. Ciągle coś zmieniamy, remontujemy, ulepszamy i robimy dzikie imprezy. Sąsiedzi muszą nas nie znosić. Chociaż póki co, kłaniają się w pas i uśmiechają życzliwie. Może dlatego, że chcąc się wkupić w ich łaski, wyszorowaliśmy klatkę schodową na błysk. Facet - wbrew opiniom mojej rodzicielki, jakobym była niezrównoważona uczuciowo - nadal ten sam. Patrzy teraz na mnie, jak ja stukam w klawiaturę i ciągle pyta co robię. Przecież mu nie powiem, że o nim piszę, bo chyba by mnie zatłukł. Tak, bez wątpienia by zatłukł. Ale czy to nie byłaby romantyczna śmierć?

Ostatnio zresztą doszłam do wniosku, że zupełnie nie miałby sensu związek bez takich ekstremalnie skrajnych emocji. Dlatego od czasu do czasu, skaczemy sobie z Facetem do gardeł. Jakże miło jest się po takiej koguciej walce pogodzić i wypić razem kakao.Najczęściej jednak kłócimy się o moje koty, które przytargałam z dumą na Swoje. Choć Facet alergii na koty nie ma, przynajmniej dotąd żadnych objawów u niego nie zaobserwowałam, to jednak coraz gorzej radzi sobie z rolą kociego ojca-mentora-wychowawcy.

Czasami mu się nie dziwię. Koty od rana wydeptują sobie na naszych zaspanych ciałach przyjemne legowiska, potem kocim śpiewem oznajmiają, że zjadłyby coś. Najlepiej coś konkretnego. Potem załatwiają szereg spraw związanych z kocią toaletą, w co również często nas angażują. A przede wszystkim, w zupełnie niezrozumiałych dla człowieka momentach, pragną być głaskane, tulone i hołubione.

I choć ja nie jestem męczącym kotem. To Facet głównie na mnie się wyżywa za te nasze kiciusie. Twierdząc, że je rozpuściłam do granic możliwości. Dobrze, że nie widział, jak wczoraj jeden z nich wypił mu trochę kakao z kubka, gdy poszedł odebrać telefon. Chyba by mnie zatłukł. Tak, bez wątpienia by zatłukł.


















Te dwa pluszaki, w kształcie gruszek, to rzeczone kiciusie. Czyż nie są urocze?

2 komentarze: