niedziela, 13 kwietnia 2014

Moja nie-dieta

Definitywnie zarzuciłam wszystkie diety i inne sposoby odchudzania. Od miesiąca jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Jem to na co mam ochotę, w takich ilościach na jakie mam ochotę.

Ta moja nie-dieta stosowana jest w oparciu o kilka banalnie prostych zasad:

1.) jem to na co mam ochotę, kiedy chcę, jak dużo chcę, ale są to rzeczy dobre jakościowo, smaczne, pachnące, ładnie wyglądające, estetycznie podane 

2.) odrzuciłam śmieciowe jedzenie, potrawy gotowane w pięć sekund, cuda z paczki, bary szybkiej obsługi

3.) cieszę się jedzeniem, delektuję nim, smakuję, jem powoli. Jedzenie to taka przyjemna czynność, że nie warto robić tego w pośpiechu, bez chwili zastanowienia. Lubię łączyć różne smaki, sprawdzać jak zareagują na nie moje kubki smakowe. Co więcej, jedzenie powoli sprawiło, że szybciej się najadam. Stara zasada mojej babci, że należy przeżuć pięć razy zanim się przełknie to jednak słuszność!

4.) jem w towarzystwie. Jedzenie z bliskimi to chyba największa frajda na świecie. Lubię dla nich gotować, ale lubię też próbować tego, co oni gotują. Podczas takiego celebrowania jedzenia odstresowujemy się, mamy czas, żeby porozmawiać. Same plusy!

5.) jem rzeczy, które wcześniej omijałam z powodu braku czasu lub z wrodzonego lenistwa. Odkrywanie kulinarnych nowości to mój nowy bzik. Polecam wszystkim!

6.) planuję jedzenie. Przyznaję się bez bicia, wcześniej tego nie robiłam. Dzisiaj myślę o tym, co zjem wieczorem albo następnego dnia na śniadanie. Szukam ciekawych składników, zdrowych przysmaków. 

7.) chociaż jedzenie to moja nowa pasja, wcale nie wydaję na nią całej wypłaty. Szybko znalazłam system robienia zakupów spożywczych w przystępnych cenach. Owszem, czasami trzeba się trochę nabiegać, ale warto. Na początku dobrze jest notować, gdzie, co, w jakich cenach kupiliśmy.  

8.) zamiast kupować gotowe rzeczy, gotuję (bądź piekę) sama. Nie tylko wiem wtedy, co jem. Przede wszystkim nie przepłacam!

9.) restauracje, owszem, odwiedzam nadal, ale tylko po to, żeby zjeść coś niesłychanego. Sałatkę grecką mogę zjeść w domu. 

10.) ostatnia zasada brzmi: śniadanie to podstawa! Nie ruszam się z domu bez porządnego, pożywnego, a przede wszystkim smacznego śniadania. Do kosza powędrowały słodkie płatki, rogaliki z czekoladą i batoniki. Zamiast tego jem, jak wściekła kolorowe kanapki albo owsiankę z suszonymi owocami (pycha!).

Kończę, życząc smacznego!
 

  

2 komentarze:

  1. słusznie - bardzo dobry plan, dołożyłabym tylko więcej warzyw do każdego posiłku, gdybyś chciała o tym porozmawiać - to zapraszam do kontaktu
    personaldietcoaching.org

    OdpowiedzUsuń
  2. dawno nie czytałam równie zdrowego tekstu na temat diety. pięknie!

    OdpowiedzUsuń