niedziela, 27 kwietnia 2014

Smutaski nie mają powodzenia. Jak nie być smutną?

Smutaski nie mają powodzenia. 

Usłyszałam to kiedyś od mojej mamy. Byłam wtedy porzuconą dziewczyną, która chodziła kłapiąc nogami, miałam na sobie porozciągany sweter w kolorze bardzo militarnym i włosy-strąki. Jednym zdaniem: obraz nędzy i rozpaczy.

Ale nawet wtedy, gdy doprowadzałam się do jako-takiego stanu społecznej użyteczności, to nadal wyglądałam dość nieszczęśliwie. Wszystko dlatego, że byłam zwyczajnie smutna.

Moje małe, czarne serce było smutne i ja też byłam smutna. W ten sposób wpakowałam się w zamknięty krąg.

Byłam smutna, więc odpychałam ludzi -> odpychałam ludzi, więc byłam smutna.

Ale co zrobić, kiedy w człowieku zalega taka ogromna kula smutku, która promieniuje na całe ciało i nie pozwala być szczęśliwym, uśmiechniętym, zadowolonym? Trzeba trochę oszukiwać rzeczywistość, zadbać o siebie (nie tylko o tę zewnętrzną strefę) i zacząć nad sobą pracować.

Najgorszą opcją jest założenie rąk i czekanie aż samo przejdzie. To strata czasu i głupkowate dorabianie się siwych włosów.

Lepiej:

1.) wyjść z domu w dresie i biec przed siebie, wybiegać wszystkie stresy to dobry pomysł. Podczas biegu nasze myśli przybierają znakomity kształt. Są coraz płytsze i płytsze... W końcu myślisz już tylko o zmęczeniu, a nie o tym, dlaczego jesteś nieszczęśliwa!

2.) wziąć ciepłą kąpiel, nasmarować się pięknie pachnącym balsamem - niech ciało też poczuje, że żyje (zwłaszcza po intensywnym treningu)

3.) wysłać smsa do kogoś z kim moglibyśmy się spotkać. Zdecydowanie nie powinna to być osoba, przez którą mamy doła. Najlepiej niech to będzie ktoś, kto nas potrafi rozweselić. Uwaga! Idźmy na spotkanie z założeniem "jestem pozytywna, nie sieję paniki, nie wyrzucam z siebie depresyjnych tekstów!

4.) zjeść coś dobrego, ale coś, co nie wpędzi nas w wyrzuty sumienia. Jeśli jesteśmy już umówieni z jakąś dobrą duszą, to zróbmy coś dobrego i zdrowego. Wspólne jedzenie jest znakomitym mostem i zawsze ułatwia kontakt. To się przyda osobie, które odzwyczaiła się od obecności innych osób żywych.

5.) zrobić coś, czego się po sobie nie spodziewaliśmy. Nie myślę jednak o zdemolowaniu ulicznego śmietnika. Zróbmy coś szalonego, ale też pozytywnego. To może być coś dobrego dla kogoś, a może być dobre dla nas. Zapiszmy się na wolontariat, pojedźmy rowerem w nieznane, pójdźmy do wesołego miasteczka. Każdy ma swoją skalę szaleństwa. Dopasujmy coś do siebie. Zerwanie z rutyną, to najlepszy pomysł na przywrócenie sobie uśmiechu.

6.) uczmy się! Nie, wcale nie chodzi mi o to, że mamy otoczyć się grubymi książkami i zacząć robić akademickie notatki. Nauczmy się robić sushi, tańczyć salsę, wykujmy na blachę stolice wszystkich państw. Pokażmy sobie, że potrafimy, że stać nas na wiele, że jesteśmy wielkimi umysłami!

7.) znajdźmy sobie hobby. Strasznie mnie denerwowało kiedyś stwierdzenie "znajdź sobie jakieś hobby". Wydawało mi się, że jestem osobą bez zainteresowań. Dziś wiem, że to nieprawda. Mam mnóstwo bzików, wcześniej nie zdawałam sobie po prostu sprawy, że to co lubię robić jest moim hobby. I gwarantuję, że u Was może być podobnie.
Zainteresowania leczą rany. Kiedy moją przyjaciółkę porzucił facet, zaczęła kolekcjonować stare listy. Naprawdę! Wśród rodziny, znajomych i przyjaciół rozesłała wieści, że zbiera starą korespondencję. Dziś jest szczęśliwą posiadaczką trzydziestu listów (z różnych epok!).

8.) wypełnijmy swój czas. Czym więcej mamy wolnego czasu, tym więcej w głowie mamy chorych myśli i za bardzo skupiamy się na sobie. Tego nauczyła mnie moja kochana babcia, której za to dziękuję. Człowiek, który ma dużo zajęć nie będzie myślał o tym, że jest nieszczęśliwy, będzie myślał "jakie to szczęście móc wziąć ciepłą kąpiel na koniec dnia!".

Do listy można dopisać jeszcze sporo innych warunków. Dla mnie to baza i podstawowe minimum, które powoduje, że ze stanu mocno "zdołowanego" zaczynam znowu łapać pion.

Warto przypominać sobie, co jakiś czas, że osobom zadowolonym, uśmiechniętym i wesołym łatwiej jest znaleźć kumpla, przyjaciółkę, czy nowego faceta.

P.S. I wcale nie mówię, że nie mamy prawa być smutne, rozżalone i złe. To jednak nie może trwać zbyt długo.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. myślę, że smutne dziewczyny nie mają powodzenia w ogóle życiowego. bo po kilku dniach doła, trzeba sie spionizować, po jakimś czasie taki nieustanny smutek przestaje być konstruktywnym odreagowaniem, raczej przeradza się w błędne koło.
    mam dziś trudności z werbalizacją, ale koniecznie chciałam coś na ten temat powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń