niedziela, 6 października 2013

Polki! Nie zakochujcie się w bucach, kretynach, zbirach i łapserdakach!

Polki są niesamowite. Stają na rzęsach, żeby ich życie było perfekcyjne. Są znakomitymi paniami domu, świetnymi matkami, rewelacyjnymi pracownicami, przedsiębiorczymi pracodawcami, namiętnymi kochankami, pięknymi kobietami, zadbanymi, mądrymi, energicznymi... Paleta zalet jest barwna i zadziwiająca. Trudno znaleźć dziedzinę, w której Polki byłyby kiepskie. Pewnie dlatego chwalą nas za granicą i podziwiają. Obcokrajowcy podczas wizyt w Polsce wodzą za Polkami, słuchają ich, hołubią, stawiają im pomniki.
Wszystko ładnie, pięknie, ale... Niestety jest skaza na tym portrecie super-zaradnych Polek. Mianowicie, Polki wybierają sobie tragicznie skretyniałych partnerów. Na pewno każdy z was zna kobietę, która jest z facetem, który nie dorasta jej do pięt. Często zdarza mi się, że mijam na ulicy piękną Polkę w towarzystwie zapuszczonego - co tu szukać ładnych słów - dziada. Dziad ma brzuch, włosy-strąki, zarost nie kilkudniowy, a raczej kilkuletni, paznokietki w stanie kopalnianym. Ogólnie ubóstwo. Zawsze jednak łudzę się nadzieją, że może jest chociaż potwornie inteligentny. Bo jest też drugi przypadek tragedii wielu Polek - bycie z bucem. Jezusiczku, jakie to jest smutne, jak słyszę, gdy facet rozpoczyna swoje ohydne żarty lub anegdoty od słów "moja stara" i śmieje się rubasznym, okropnym śmiem (który brzmi mniej więcej tak "hłe, hłe, hłe"). Wtedy patrzę na "jego starą" i widzę kobietę dużo młodszą od niego, miłą panią, może nieco zakompleksioną, ale za to z potencjałem, jakiego on u siebie nigdy nie odkryje, bo go zwyczajnie nie ma. Wtedy też zadaję sobie zasadnicze pytanie: dlaczego?! Dlaczego, kobieto, jesteś z takim potworem w potwornej skórze? Przecież zasługujesz na kogoś sto tysięcy razy lepszego! Ano właśnie zasługujesz, ale jakoś nikt ci wcześniej o tym nie powiedział. Są rodziny w Polsce, w których gdy do dziewczyny ktoś smali cholewki, ona słyszy od familii "nie wybrzydzaj, bierz co jest". I w ten oto sposób, ona ląduje na ślubnym kobiercu "z tym co było". Kiedy powiedziałam o tym zjawisku mojej mamie, powiedziała, że te czasy chyba minęły, a dziś dziewczyny bardziej świadomie dokonują wyboru i nie ulegają presji rodziny. A figa! Jest tak samo! Do tego dochodzi ten mesjanizm Polek. Wiele z nich naprawdę wierzy, że zmieni faceta. Że po ślubie on przejdzie metamorfozę. Że będzie jeszcze tym księciem z bajki. Że rodzicielstwo, rodzina go odmieni. Że wyjdzie na prostą. Że się postara. A figa, po raz drugi. 
Dorosłym ludziom trudno przychodzi zmiana. Potrzebują naprawdę solidnych bodźców, żeby wziąć się za siebie. Jeśli on jest jakiś dziwny, nie do końca ogarnięty, to wypowiedzenie "ślubuję Ci" w drewnianym kościele  niczego nie zmieni. Bezpieczniej jest takiego dziwoląga puścić kantem na samym początku. Broń boże się zakochać! Polki, uciekajcie od zbirów, łapserdaków, leniwców skończonych. Należą wam się faceci z górnej półki. Uwierzcie w to!        

8 komentarzy:

  1. Przyznam, że to nieznane mi zjawisko. Wśród znajomych mi par dysproporcje nie występują. Jeśli jednak miałaby obstawiać to postawiłabym na równowagę w tej kwestii - u jednych kobieta jest połową bardziej dbającą o siebie, u innych odwrotnie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm...Nie wiem, czy potępiać kobiety za poczucie mesjanizmu - jeśli ktoś taką ma misję w życiu, to czemu nie...Jeśli tylko kobieta nie narzeka i jej to odpowiada, to znaczy że może jest z tym szczęśliwa. Za to inne osoby, patrzące z zewnątrz, mogą nie być z tym szczęśliwe...Co innego, gdy partnerka narzeka i nic z tym nie robi - takie osoby jestem w stanie ocenić negatywnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zjawisko znam, ale nie ogranicza się ono wyłącznie do Polek. Co więcej - bywa, że działa w drugą stronę. Wśród płci obydwu i nacji przeróżnych widywałam pary, które pojęcia nie mam jakim cudem się dobrały. Połowa takiej pary była fantastyczna osobą, a druga... no pojęcia nie mam cóż takiego pociągającego mogła w sobie mieć...

    Oczywiście przyczyn jest wiele i można je wyliczać i wyliczać (absolutnie nie ograniczałabym się do "zabawy w misjonarkę", to straszne zawężanie problemu IMHO), ale na pewno nie jest to kwestia chwilowego kaprysu, na który wystarczy hasło "nie zakochujcie się w kretynach". Miłość jest ślepa, a do tego bardzo głupia... A serce nie sługa...

    Poza tym śmiem zauważyć, że na głupotę chyba nawet w większym stopniu 'lecą" mężczyźni. Zwłaszcza na takie niepozbierane sierotki, którymi muszą się zaopiekować, zapewnić bezpieczeństwo itp. To smutne... ;-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, nie chcę powiedzieć, że się z Tobą nie zgadzam. Po prostu - to jest bardzo złożony problem... Zwróciłaś na niego uwagę...

      I bardzo trafna jest uwaga o tym, że bez sensu jest wiara w to, ze ktoś się zmieni. A zwłaszcza, że zmieni się po ślubie - dokładnie w to, co sobie żona wymarzyła...

      Usuń
  4. Wiesz... serce nie sługa ;D a tak poważnie... myślę, że strach przed nowym często powoduje, że zostaje się w miejscu... jakimkolwiek miejscu... z kimkolwiek...

    OdpowiedzUsuń
  5. A może przeciwieństwa się przyciągają? Każdy chce najlepszego, ale często łatwiej się wybrać gorszy model. Kwestia, czy będzie się szczęśliwym.

    OdpowiedzUsuń
  6. fantastyczna tematyka bloga, gratuluje i pozdrawiam, życzę sukcesów, Ella

    OdpowiedzUsuń